Bianka Siwińska:
Jak rozkręcać projekty społeczne?

Twórczyni konferencji Women in Tech Summit oraz znanych kampanii społecznych radzi, jak nadać międzynarodową skalę swoim społecznym.

Gościem tego odcinka jest  dr Bianka Siwińska, CEO Fundacji Edukacyjnej Perspektywy, organizatorka i pomysłodawczyni wydarzenia Perspektywy Women In Tech Summit, największej konferencji w tej części Europy, zrzeszającej ponad 6000 kobiet działających w IT. Twórczyni wielu głośnych kampanii społecznych promujących kobiety w nowych technologiach takich jak: Dziewczyny na Politechniki, Kobiety do Ścisłych, IT for She czy Lean in Steam. Bianka wielokrotnie była nagradzana za prowadzone kampanie społeczne – i to nie tylko na rzecz kobiet w technologiach. Jeśli kojarzycie akcję Nie czytasz, nie idę z Tobą do łóżka, w niestandardowy sposób promującą czytelnictwo w Polsce – powinniście wiedzieć, że również była jej autorstwa. Z Bianką rozmawiam o tym, co skłoniło ją do zaangażowania się w promocję kobiet w nowych technologiach i co jest najważniejsze, gdy rozpoczynamy i rozwijamy tego typu działania.

W rozmowie usłyszysz:
  • Jak pozyskiwać wsparcie sponsorów, gdy rozwijasz inicjatywy społeczne?
  • Jak wykorzystać networking, aby promować swoje pomysły?
  • Co wziąć pod uwagę, ruszając z fundacją lub projektem społecznym?
  • Jak pozyskać właściwych ludzi, którzy pomogą ci rozwijać twój projekt?
  • Jak znaleźć swoją niszę, gdy chcesz działać społecznie?
  • Jakie są największe wyzwania, gdy prowadzisz kampanie społeczne?
  • Jak Bianka skaluje swój biznes?
Projekty stworzone przez Biankę, wymienione w rozmowie:
Listen to „3: Jak rozkręcać akcje społeczne? – dr Bianka Siwińska, inicjatorka i dyrektor konferencji Perspektywy Women in Tech Summit” on Spreaker.

Transkrypcja: Rozmowa z dr Bianką Siwińską, CEO Fundacji Edukacyjnej Perspektywy i konferencji Women in Tech Summit

Cześć Bianka! Na wstępie wielkie dzięki, że przyjęłaś moje zaproszenie.

Cała przyjemność po mojej stronie!

Czy mogłabyś zacząć od powiedzenia w kilku zdaniach, kim jesteś, tak żeby nasze słuchaczki mogły Cię jak najlepiej poznać?

Jestem młodą kobietą, która poświęciła się, ale to może złe słowo, bo „poświęcenie” to brzmi jakoś tak opresyjnie. Kobietą, która po prostu zdecydowała skupić się na wspieraniu innych kobiet w obszarze technologii. Ponieważ uważam, że to jest bardzo ważny obszar i chciałabym, żeby kobiety miały więcej do powiedzenia w technologii, nauce i innowacji. Od 10 lat staram się im na swój sposób w tym pomagać i dlatego wymyśliłam kilka projektów, które z powodzeniem realizuję.

Czy mogłabyś opowiedzieć w telegraficznym skrócie o Twoich najważniejszych projektach? Na czym polegały,
jaki był ich zakres? Ja je doskonale znam, ale jest ich tak dużo, że nie podejmę się próby streszczenia.

Pierwszy projekt, który stworzyłam i od którego właściwie wszystko się zaczęło to akcja Dziewczyny na Politechniki. 10 lat temu studiowałam na Uniwersytecie Humboldta w Berlinie i miałam okazję zobaczyć tego rodzaju działania. Poznałam też kobiety, które odpowiadały za ich realizację. Wtedy w naszym kraju nic takiego się nie działo. Właściwie to był egzotyczny temat. Bardzo mnie to zainspirowało i stwierdziłam, że coś takiego fajnie byłoby zrealizować również u nas i że właściwie mam pomysł, jak to zrobić. Wróciłam z Niemczech i zaczęłam wdrażać taką akcję we współpracy z uczelniami technicznymi.

Jak wyglądały początki akcji Dziewczyny na Politechniki?

Udało mi się przekonać rektorów uczelni technicznych do tego, aby wpuścili moją akcję na swoje uczelnie. Od 2008 roku z powodzeniem, co roku oferujemy dzień otwarty dedykowany młodszym dziewczynom, w wieku maturalnym. Ma on na celu pokazywanie możliwości studiowania na uczelniach technicznych – na kierunkach inżynierskich i informatycznych. Nie jest naszym celem, aby po tej akcji wszystkie dziewczyny szły na politechniki. Chodzi tu o otwarcie horyzontów, pokazanie z czym to się je. Zainspirowanie do wzięcia pod uwagę takiej możliwości.

Teraz może to się wydaje mniej potrzebne w tym sensie, że wybór politechniki, staje się coraz bardziej oczywistym kierunkiem dla dziewczyn. Natomiast te dziesięć czy nawet dwanaście lat temu, bo początki trochę głębiej sięgają w czasie, to było coś bardzo ważnego. I faktycznie po zainteresowaniu i społeczeństwa, i mediów widać było, że jest potrzeba opowiedzenia takiej historii. Historii o kobiecie, która wybiera politechnikę i staje się ekspertem w dziedzinie technologii, osiąga sukces zawodowy.

Mówisz, że to było 10-12 lat temu? Czyli to był pierwszy tego typu projekt w Polsce?

Tak, zgadza się. Pierwszy taki projekt w Polsce, ale też w tym regionie. Oprócz Niemczech, które zawsze były bardziej do przodu jeżeli chodzi o feministyczne działania, czy też inicjatywy skierowane do kobiet. Pilotaż naszej akcji zrealizowaliśmy najpierw w mikroskali, tylko na dwóch uczelniach – na Politechnice Łódzkiej i Białostockiej. Potem w ciągu 2 lat udało nam się ją rozwinąć i zrobić z niej działanie, które istnieje na dwudziestu uczelniach w sposób stały i przewidywalny. Przewidywalny w takim sensie, że każda szkoła wie już o naszej inicjatywie. Dzięki temu na stałe zagościła ona jako element kalendarza edukacyjnego w Polsce.

Zaciekawiło mnie to, że powiedziałaś, że musiałaś przekonać rektorów wyższych uczelni. Czy to było duże wyzwanie?

Zdecydowanie tak. Dlatego, że reaktorami uczelni w Polsce, w szczególności uczelni technicznych, zazwyczaj są panowie inżynierowie. Starsze pokolenie, bardzo konserwatywnie i tradycjonalistycznie podchodzące do życia, edukacji, uczelni. A jak wiemy kobiety od dosyć niedawna w ogóle są na uczelniach technicznych. To środowisko jest bardzo zdominowane przez pierwiastek męski. Na początku naszej akcji było to bardzo widać, bo były takie miejsca, gdzie kobiet w ogóle nie było. Wydziały, całe kierunki, na których nigdy nie uczęszczała żadna kobieta. I właśnie moim zadaniem było przekonanie takiego grona panów do tego, żeby dopuścili kobiety do swojego królestwa.  

Jak ich przekonałaś?

Tworząc stowarzyszenie rektorów uczelni technicznych, pod nazwą Konferencja Rektorów Polskich Uczelni Technicznych. Odbywali swoje spotkanie w Krakowie na AGH. Przy tym wydarzeniu obecnie też były ich żony, które miały swój poboczny program. Wówczas miałam przyjemność i wyzwanie przedstawić im koncepcję akcji. Opowiedziałam o tym, jak to widzę. Dlaczego to jest ważne, że generalnie potrzebują mądrych studentów, a zainteresowanie  kierunkami technicznymi w Polsce jest niezadowalające. I że mam taki pomysł, aby zachęcić do nich więcej dziewczyn, ponieważ to jest taki „zasób ukryty w otoczeniu”.

„Zasób ukryty” to znaczy…?

Coś, co jest w zasięgu ręki, ale czego nie używamy z różnych powodów. Chociaż jest łatwo dostępne, do tej pory jeszcze nie jest utylizowane dla naszych celów. Inżynierowie to rozumieją. Dlatego starałam się mówić ich językiem, który mógłby do nich przemówić. Językiem rozsądku, logiki, faktów, liczb. Oni tak na mnie patrzyli, patrzyli i stwierdzili, że do końca nie rozumieją, o czym mówię, ale tam są ich żony i mogę z tą sprawą iść do nich…

Ale one nie były pracownikami uczelni?

One po prostu towarzyszyły swoim mężom. Miały własny program towarzyszący, rozrywkowo-turystyczny i też przebywały w Krakowie. Stąd propozycja, abym poszła do żon rektorów. Więc ja wobec tego stwierdziłam: „Panowie! Ale to jest za poważna sprawa, żeby zostawić ją kobietom!”. No więc tak to się zaczęło i jakoś udało nam się dogadać, a sprawa nie poszła do żon… Myślę, że rektorzy mogli sądzić, że mi chodzi o jakieś działania charytatywne. Może nie do końca to widzieli, nie rozumieli, o czym mówię .

Zdumiewa mnie to, co opowiadasz. Szczerze mówiąc, trochę mnie zatkało. Zwłaszcza, że powiedziałaś, że to było 12 lat temu, a więc nie tak dawno temu. Gdy dziś widzi się tak dużą liczbę inicjatyw technologicznych angażujących kobiety,
to ma się wrażenie, że to jest niesamowita przepaść. Jak bardzo udało Wam się odkryć ten „ukryty zasób”?

Zaraz ci odpowiem na to pytanie, ale jeszcze odniosę się właśnie do tego poczucia, że takich inicjatyw jest tak dużo. Faktycznie tego typu działań jest sporo. Na całym świecie widać rewolucje kobiet w technologiach. Kobiety się zrzeszają, organizują eventy, wspierają się wzajemnie i to jest super. Natomiast jeśli spojrzysz na polskie uczelnie, to zobaczysz, że tam nadal nie ma żadnych stowarzyszeń kobiecych. Tymczasem jest to standardem od Europy  Zachodniej po najlepsze uczelnie w Stanach Zjednoczonych, takie jak na przykład Stanford, Harvard. Tam po prostu aż się roi od różnych stowarzyszeń, inicjatyw i programów dla kobiet. Wręcz ma się wrażenie, że jest ich przesyt. Natomiast na polskich uczelniach technicznych do tej pory nie ma nic.

Ale czy to nie jest tak, że nie ma ich ani dla mężczyzn, ani dla kobiet? Czy są, ale typowo męskie?

Jeżeli spojrzymy na różnego rodzaju branżowe stowarzyszenia to one zazwyczaj są bardzo zdominowane przez mężczyzn. Nie są definiowane jako męskie, ale po prostu takie są. Tak jak nasz cały świat nie jest zdefiniowany jako jakiś szczególnie męski, natomiast tak funkcjonuje. Dlatego, o ile takie działania jak Dziewczyny na Politechniki czy inne, o których zaraz będziemy mówić, znajdują swoje miejsce i są mile widziane na uczelniach, to nie ma inicjatyw wewnętrznych. Tu cały czas jest jakaś bariera.

Przykładowo, byłam niedawno w Stanford, na najlepszej uczelni technologicznej świata. Absolutny benchmark dla wszystkich, centrum innowacji Doliny Krzemowej. I tam takich wydarzeń, inicjatyw, konferencji jest po prostu zatrzęsienie. Natomiast jeżeli spojrzymy na mapę Polski, to nie ma ani jednej takiej aktywności, więc to jest trochę dziwne. Myślę, że to cały czas jest głęboko powiązane ze strukturą uczelni. Cały świat akademicki, profesorów i kariery naukowej wciąż jest bardzo tradycjonalistyczny i zdominowany przez mężczyzn. Widać to też na liczbach. Dlatego, że w obszarze nauk technicznych, cały czas kobiet jest około 10-14% jeśli chodzi o profesurę. Świat ten jest bardzo zdominowany przez mężczyzn.

A co zmienił Wasz program?

Udział kobiet na politechnikach wzrósł prawie o 10% globalnie, na wszystkich kierunkach. Są w tym momencie kierunki, gdzie kobiet jest aż, powiedziałabym, za dużo. Czyli ponad połowa. Na przykład na architekturze udział ten sięga 70% i to też jest alarmujące. Ponieważ przewaga jakiegokolwiek pierwiastka nie jest zbyt dobra. Na kierunkach stricte technicznych ten udział również wzrósł. Może nie aż tak spektakularnie, ale też się zwiększył. No i na pewno, tutaj mogę dać głowę, nie ma żadnego kierunku ani wydziału w Polsce, gdzie nie ma żadnej kobiety. Tego już nie doświadczymy i to jest duża zmiana. Gdy rozmawiamy z przedstawicielami uczelni, oni również mówią mi, że widzą ją nawet na korytarzach.

Czyli już możesz rozmawiać bezpośrednio, a nie tylko przez żony?

Tak, to było zabawne. Ale ja to rozumiem i szanuję. Po prostu ten świat w przeszłości był trochę inny. Miałam też kiedyś taką rozmowę z profesorem kończącym kadencję, z którym robiłam wywiad i  rozmawiałam o kobietach na politechnikach. Mówił o sobie, że jest takim człowiekiem z gór, tradycjonalistą, bardzo przywiązanym do swoich wartości. Wspominał, że on zupełnie nie rozumie tego świata, gdy dziś na jego biurku w gabinecie leżą podania o urlop tacierzyński. Dla niego to jest zupełnie nieznany świat. Z drugiej strony mówił, iż rozumie, że to idzie w tą stronę i będziemy się coraz bardziej dzielić rolami. I wspiera to, chociaż nie czuje się częścią tego świata. Współcześnie powiedzielibyśmy, że tego nie hejtuje, tylko po prostu się na to otwiera. I to jest taka pewna mądrość tego świata, który odchodzi.

Mówisz o hejtowaniu. Czy to oznacza, że twoje inicjatywy spotykały się z hejtem?

Cały czas się spotykają!

Co konkretnie jest hejtowane?

Według mnie chodzi o to, że świat w pewnym sensie staje się trudny dla mężczyzn. W takim znaczeniu, że wcześniej głównie oni mieli dostęp do ważnych ról, władzy i wpływów. A teraz muszą zacząć się dzielić. Dzieje się to od około stu lat, od momentu kiedy nasza gospodarka i przemysł zaczęła się zmieniać, a siła fizyczna stawać bez znaczenia. Bo to jest tak naprawdę jedyna przewaga mężczyzn – siła fizyczna, tak na logikę. Odkąd mamy cywilizację opartą o wiedzę i  intelekt, to kobiece kompetencje zaczęły być doceniane i dzięki temu te zmiany mogły zacząć się dziać.

Dlatego, że jakiekolwiek ważne, cywilizacyjne zmiany, nie dzieją się same z siebie. Mają miejsce zwyczaj w oparciu o przesłanki ekonomiczne. Więc świat dorósł do tego, żeby kobiety mogły w końcu zacząć się emancypować, mieć dużo do powiedzenia. W związku z tym ten świat od około stu lat się zmienia i jest to pewien proces. Kobiet będzie wszędzie coraz więcej, częściej też egzekwują dziś swoje prawa. I idziemy w konkretną stronę – do tego prawdziwe równego udziału we wszystkich aspektach życia społecznego, ekonomicznego, technologicznego.

Jak zmieniły się te role?

I wydaje mi się, że o ile ta nowa rola kobiety jest bardzo wzmacniająca, pozytywna i fajna, to brakuje odpowiedzi związanej z nową rolą mężczyzny.  W pewnym sensie mężczyźni coś tracą. Pewne zdefiniowane miejsce i dotychczasową rolę, gdzie jeszcze nie wymyśliliśmy do końca, co mamy im do zaoferowania w zamian. Jak to ma wyglądać? Jaka jest rola współczesnego mężczyzny? I im trudno jest się w tym odnaleźć.

Co pokazują badania?

Badania mówią, że w różnych elitach społecznych, w dużej części świata rozwiniętego, zaczynamy już inaczej wychowywać dziewczynki. Przyzwyczajać je do tej nowej roli. Do bycia pewną siebie, silną i mocną. Tymczasem chłopca wychowujemy w starym stylu. I te dwa podejścia ze sobą nie korespondują.

A potem, jak ci młodzi ludzie dorosną i zaczną na przykład myśleć o jakimś partnerstwie i współpracy na różnych poziomach, to może być duży problem. Bo oni będą niedopasowani. I teraz ci mężczyźni, wydają się trochę zagubieni w tym wszystkim. Z jednej strony chcieli być tacy zawsze męscy, ale z drugiej strony, właśnie ten świat jest trochę inny. I coraz bardziej się zmienia. I w tym momencie wszelkiego rodzaju działania inspirujące i wzmacniające kobiety budzą niepokój.  A przy tym wszystkim takich inicjatyw dla mężczyzn jako dla wyróżnionej grupy nie ma. No bo to nigdy nie było potrzebne, bo te inicjatywy zawsze były promęskie same z siebie. Tak to zostało zrobione dawno temu.

Które akcje dla kobiet spotykają się z krytyką?

Dlatego teraz jeżeli mamy stypendia, akcje inspiracyjne, empowerment, no to oni się tego boją. Obawiają się prostych rzeczy, na przykład utraty posady – tego, że przyjdzie kobieta z lepszymi kompetencjami, silniejsza albo mądrzejsza. I to po prostu budzi opór. Realizujemy program stypendialny z Intelem dla uzdolnionych informatyczek i dziewczyn w obszarze technologii.  Panowie nie mogą do niego aplikować, a wchodzi tam w grę również element finansowy. I to bardzo denerwuje wiele osób. Przy czym ten obszar, którym się zajmujemy czyli nauka, innowacja, technologia są zdominowane przez mężczyzn. I kobiet w tej dziedzinie jest bardzo mało. Dlatego takie działania są bardzo uzasadnione. Natomiast one budzą opór mężczyzn.

Dużo mówisz właśnie o tym oporze, o strachu mężczyzn. Dla mnie jest to dość zaskakujące.
Ale rozumiem, że spotkałaś się z takimi sytuacjami?

Ja jestem kulturoznawczynią. Dlatego staram się patrzeć głębiej, a nie tylko na idiotyczne komentarze. Staram się zrozumieć, skąd to się bierze kulturowo.

Spotykasz się z negatywnymi komentarzami mężczyzn dla swojej inicjatywy?

Tak, za każdym razem gdy rozpoczynamy akcję Dziewczyny na Politechniki i uczelnie publikują informacje o dniu otwartym czy programie dla kobiet. Wówczas właściwie każda uczelnia doświadcza również negatywnej reakcji, poza pozytywnymi komentarzami.

Jest takie stanowisko pełnomocnika Rządu do Spraw Równego Traktowania, teraz chyba trochę inaczej się nazywa. Ale zdarzyło się, że kiedyś wpłynęła do niego skarga na nasze stypendium, mówiąca że ma miejsce dyskryminacja. Oczywiście jeżeli chodzi o stan prawny, to mamy tutaj wykonaną bardzo dobrą ekspertyzę. I wiemy, że ani na poziomie prawa polskiego, ani europejskiego czy światowego, tutaj nie ma żadnej wątpliwości. Działania afirmujące dla grupy, która jest niedoreprezentowana, nie są działaniami dyskryminującymi (bez względu na to jaka to jest grupa).

Natomiast takie komentarze się pojawiają. Odkąd z Intelem od pięciu lat mamy program stypendialny, zdarzają się też szefowie z różnych firm, którzy mówią, że nie będą już korzystać z produktów firmy Intel właśnie ze względu na stypendia dla kobiet. Także jest pewien procent mężczyzn, którzy się bardzo zdenerwowali tą inicjatywą i bolą ich takie działania.

Czy kiedy zaczynałaś prowadzić akcję Dziewczyny na Politechniki to kierowałaś się też powodami osobistymi?
Poza twoim odkryciem, że w Niemczech są tego typu programy?

Długo nie potrafiłam spójnie wyjaśnić, dlaczego interesuję się tym tematem. Bo tak jak wspomniałam, jestem kulturoznawczynią. Uczyłam się komunikacji i mediów, mam doktorat w dziedzinie polityki publicznej, gdzie zajmuję się innowacją oraz internacjonalizacją szkolnictwa wyższego. Także właściwie ja z obszarem nauk technicznych niewiele mam wspólnego. I trudno mi było sobie samej odpowiedzieć na to pytanie. Dlaczego to budzi moją pasję, skoro jest nieskończona ilość obszarów, w których można działać na rzecz kobiet w edukacji.

Więc czemu technologie? Jakiś czas temu uświadomiłam sobie, że pochodzę z takiego domu, gdzie technologie były obecne. Ja nie byłam wykluczona technologicznie. Mój tata był redaktorem pisma Bajtek, więc mieliśmy dostęp do komputerów, sprzętu. Był to taki typowy inteligencki dom z Warszawy. Ale to raczej mojego brata zachęcano do korzystania z tego wszystkiego. Ale to się nie działo świadomie, bo tak to właśnie wygląda społeczeństwie. Bo przecież nikt nie chce zniechęcać dziewczynek do technologii. Tylko to się dzieje bardziej podskórnie.  

Czyli czułaś intuicyjnie, że masz dostęp w domu do technologii, ale ty nie jesteś do nich zachęcana?

Tak, ja się nawet na tyle interesowałam tematem, że jak mój brat uczył się programować i siedział przy komputerze, wpisywał kody w Basic’u i patrzył, co mu z tego wyjdzie, ja też potrafiłam godzinami przy nim siedzieć, bo to było dla mnie bardzo ciekawe. Natomiast nigdy nie dostałam tej zachęty, aby iść krok dalej, samej coś zrobić.

A twój brat tak?

Mój brat tak. Od początku właśnie było mówione, że jak komputer, no to Przemek. On bardzo szybko to łyknął i teraz jest w IT. Od bardzo wielu lat, z dużym powodzeniem. Więc to jest właśnie taki drobny niuans, że można siedzieć koło tego komputera, ale nigdy nie zrobić żadnego kroku w tą stronę. I trochę szkoda. Nie mówię tutaj, że chciałabym być programistką. Tylko po prostu nie chciałabym, żebyśmy w taki nieuświadomiony, byle jaki sposób te dziewczynki tracili.

Czy to co dajesz teraz dziewczynom w swoich programach to jest właśnie ta zachęta?

To jest ten element, który jest bardzo potrzebny. Chciałabym dawać dziewczynkom te  zachęty, ale też społeczeństwu, rodzicom, czy nauczycielom pokazywać, że musimy być bardzo otwarci. Ponieważ ludzie są bardzo różni. Chłopcy i dziewczynki mogą mieć miliony różnych zainteresowani i chodzi o to, żeby być otwartym na to, do czego oni naprawdę pierwotnie się nadają. I zwracać uwagę na kierunki, w które chcieliby iść, na ich zainteresowania.

Spójrzmy na ten temat jeszcze z innej strony. Jak oceniasz sposób, w jaki kobiety podchodzą do promocji własnego wizerunku? Sama jesteś bardzo mocną marką osobistą, że użyje takiego określenia.
Czy uważasz, że jest jakaś różnica między tym, jak promują siebie kobiety i mężczyźni?

Po pierwsze uważam, że to świetnie, że powstają takie stowarzyszenia i obserwuję to również w globalnej perspektywie. Jeżdżę po świecie z różnych powodów. Trafiam do bardzo rozwiniętych regionów świata, najbardziej powiedziałbym zaawansowanych technologicznie i nadających pęd intelektualny. Jeżdżę też do tego świata, który dopiero rozwija, który jest na innym etapie. Albo takich ekstremalnych miejsc jak Arabia Saudyjska, w których też ciekawie jak w soczewce można zobaczyć pewne rzeczy. I widać zdecydowanie, że w tych społeczeństwach bardziej rozwiniętych, pierwsze emancypują się kobiety biznesu. I to są pierwsze inicjatywy, które pojawiają się w takich miejscach. Widać, że kobiety faktycznie same się organizują i zaczynają mówić wspólnym głosem. I to jest strasznie ważne, bo trochę tak też działają związki zawodowe, właśnie na tym to polega. Żadna pojedyncza kobieta nie znaczy wiele. Dopiero jako grupa, jako wspólna siła nacisku walcząca o wspólny interes może coś zdziałać i zacząć zmieniać. I to jest strasznie ważne, żeby takie inicjatywy powstawały, to tak nawiasem mówiąc i też pokazując wartość tego wszystkiego.

Załóżmy, że jedna z osób, która nas słucha, chciałaby iść podobną drogą i zacząć tworzyć tego typu inicjatywy społeczne
jak ty. Jakie dałabyś jej rady na początek?

Zdecydowanie trzeba znaleźć tą przysłowiową drugą osobę, z którą będziemy mogli to robić. Bo samemu jest trochę trudno. Więc przede wszystkim znajdźmy partnera, partnerkę z którymi możemy zacząć działać. Myślę, że to wsparcie drugiej osoby jest najważniejsze.

Po drugie, popatrzmy co już istnieje. Nie wywarzajmy otwartych drzwi, nie róbmy setnego stowarzyszenia tego samego rodzaju. Być może zamiast coś tworzyć od zera, lepiej przyłączyć się do czegoś, co już istnieje. Ma wartość i czemu można nadać większy rozmach.

Oczywiście te obszary są bardzo, bardzo różne, ale musimy wiedzieć co dla nas jest interesujące. Czy właśnie biznes? A może przywództwo, technologie czy rozwój jakikolwiek innego rodzaju? Tutaj też mamy spaczony obraz sytuacji, bo wokół nas jest aż przesyt, w tym dobrym sensie, inicjatyw kobiecych. Natomiast to też jest bardzo ważne, żeby działać tam gdzie takich działań jeszcze nie ma, na odcinku gdzie niewiele się dzieje. Tam łatwiej będzie nam zbudować coś nowego. Dlatego, że zawsze ten pierwszy zdobywa premię pioniera.

Czyli znaleźć partnera, niszę, nie powielać tego co już istnieje. Coś jeszcze byś dorzuciła?

Myślę, że wytrwałość też jest ważna. Żeby się nie zniechęcać zbyt szybko, bo przy jakiejkolwiek działalności od razu albo bardzo wkrótce po od razu, pojawiają się przeciwności i problemy. Więc po prostu z góry nastawić się na to, że to nie będzie droga usłana różami. Żeby po prostu przez to przejść. Dać sobie trochę czasu nim powiem, że to nie działa. Że to jest bez sensu i się nie sprawdzi, spróbować wytrwać przy obranym kierunku.

I tu chyba jest największy dylemat. Ile dać sobie tego czasu? Miesiąc, pół roku, rok, 5 lat….  Jak to zdefiniować?

Tego nie da się niestety powiedzieć. Natomiast nie zniechęcajmy się zbyt łatwo. Ja bym mogła powiedzieć, że aż do skutku. I ja akurat w to wierzę. Natomiast nie brałam za to odpowiedzialności, mówiąc że każdy ma aż do skutku coś realizować, bo to się może po prostu nie sprawdzić. Ale generalnie staram się wdrażać wszystkie moje pomysły, nawet jeżeli kilka lat temu nie miały racji bytu i szansy zaistnienia. O ile wierzę, że mają wartość.

Mam nawet narysowaną taką wyspę niezrealizowanych inicjatyw, bardzo fajnych pomysłów. I co jakiś czas dokładam tam nowe koncepty, ale też staram się coś z tej wyspy przenosić do świata realnego. Także mi się wydaje, że my wiemy, co jest dobrym pomysłem. Że tu nie chodzi o błąd na tym poziomie. 

Masz na myśli intuicję?

Każdy pomysł, który budzi naszą pasję i sprawia, że uważamy, iż coś takiego powinno być na świecie, jest dobrym pomysłem. Natomiast sposób jego realizacji, to już jest wielka zagadka. Ale powinniśmy wierzyć w nasze pomysły, bo nikt inny nas w tym nie zastąpi.

Podkreślasz, aby nie zrażać się, gdy wystąpią problemy, zwłaszcza na początku. Czy to oznacza, że u ciebie pojawiały się takie większe problemy na samym początku? Takie, które powodowały, że myślałaś, że może jednak lepiej odpuścić?

Nie, nigdy nie odpuściłam żadnego pomysłu. Czasami zdarzało mi się odkładać je na jakiś czas.

A momenty przełomowe? Albo sytuacje, gdzie rzeczywiście coś poszło kompletnie nie po Twojej myśli?

Niestety muszę powiedzieć, że to dzieje się cały czas, to jest ciągły proces. Rzeczy, które idą po mojej myśli stanowią tylko pewną część moich działań i ona jest dużo mniejsza niż cała reszta. Sztuka jest w tym, żeby tego wszystkiego nie uznawać za porażkę albo za coś negatywnego. Tylko brać z dobrodziejstwem inwentarza i mimo wszystko iść dalej. Dlatego ja nigdy nie powiedziałam o żadnym moim działaniu jak o porażce. Nawet jeżeli niektóre z nich nie wyszły. Bo ja już tak o nich nie myślę. Po prostu może nie był to odpowiedni czas. Może do tego trzeba będzie wrócić w przyszłości albo prostu przedefiniować.

Natomiast w każdym działaniu, zwłaszcza społecznym, ważny jest czynnik ludzki. I to jest wielka zagadka. Na kogo trafisz, co się wydarzy między ludźmi. I tu zarówno jest mnóstwo zachwytów i całe piękno życia, jak i masa rozczarowań oraz problemów. Natomiast to jest specyfika działania, więc po prostu bierzemy to i idziemy z tym.

A gdybyś miała wskazać pięć obszarów największego ryzyka? Na co należy uważać, tworząc i promując własne inicjatywy społeczne?

Wrócę do ludzi. Każdego dnia odbywam dużo spotkań, poznaje nowe osoby. I to mi daje możliwość działania, nowe pomysły. Natomiast zawsze to pierwsze spotkanie z nową osobą jest takim spotkaniem rozstrzygającym, gdy decydujesz, czy chcesz z daną osobą coś robić. I to czasami jest loteria. Często efekt intuicji czy wcześniejszych doświadczeń. Także kluczowy jest dobór osób do działania. I czasami trzeba umieć też sobie powiedzieć, że coś nie działa, że nie chcę z daną osobą mieć nic wspólnego. I wtedy nawet można zrezygnować z całych obszarów. Czasami właśnie to może być najważniejsze.

Czyli metoda prób i błędów? Czy masz dobry wewnętrzny radar?

Ja już nauczyłam się korzystać z intuicji. Intuicja to jest coś takiego, że właściwie nie wiemy dlaczego, ale mamy pewne odczucia co do danej osoby. I już nie mówię o rzeczach, skupiam się na osobach. Intuicja ma miejsce na poziomie odczucia fizycznego. Naprawdę trudno to logicznie wyjaśnić. Teoria naukowa mówi, że to jest wiedza, której nie uświadamiamy sobie w sposób intelektualny, ale ona się w nas odkłada poprzez nasze doświadczenia, historie, które słyszymy, w jakich bierzemy udział. I to jest wiedza. Ona nie umie się inaczej objawić, tylko fizycznie. Więc właśnie jeśli pojawia się takie wrażenie i odczucie fizyczne to kierujemy się nim. Myślę że stereotypowo, nam jako kobietom, łatwiej to zrobić.

Co jeszcze dodałabyś do takich największych pułapek na początku?

Warto jest już na początku swojej działalności myśleć o takich działaniach, które są skalowalne i mają szansę na rozwój. Inwestujemy nasz czas, który i tak jest ograniczony. Zależy nam na jakiejś zmianie, zwłaszcza przy działaniach społecznych i na biznesowej efektywności tych działań. Chodzi więc o to, żeby tak formułować swoje pomysły, aby miały szansę na rozwój. Bo czasami coś wydaje nam się fajne w danym momencie, gdy to wymyślamy, ale jak spojrzymy w przyszłość, no to już w samym schemacie działania widoczne są ściany i bariery. Więc po prostu postarajmy się dobrze przemyśleć, co chcemy robić.

Twoje projekty udało ci się przeskalować w niesamowitym kierunku. Tu przykład twojej ostatniej konferencji zrzeszającej kobiety, nawet z Azerbejdżanu. Jak pozyskujesz  partnerów, firmy, środki, aby rzeczywiście móc skalować twoje pomysły?

Od akcji Dziewczyny Politechniki do konferencji Perspektywy Women in Tech Summit minęło 10 lat realizacji różnych projektów. Uczenia się, prób skalowania, tworzenia nowych inicjatyw, ich adresowania. Także tam się bardzo dużo wydarzyło. Natomiast w pewnym momencie stwierdziłam, że chcę zrobić coś naprawdę dużego, co będzie miało nieograniczone możliwości rozwoju i znaczenie globalne w przyszłości. Nie od razu Kraków zbudowano, ale właśnie ta wizja przyszłości jest w tym wszystkim bardzo ważna. I wtedy właśnie zdecydowałam się na zrobienie największej konferencji dla kobiet w technologiach w Europie i dokładnie z tym zdaniem ruszyłam na rynek, mówiąc, że coś takiego zrobię. I w sumie opierając się tylko, no właśnie, trochę na mojej intuicji, trochę na doświadczeniu, i trochę na marzeniu. Na mojej chęci, żeby tak było. Natomiast jeżeli chodzi o pozyskiwanie partnerów, to czegoś tak dużego, nie da się zrobić samemu.

Ile osób jest na największej konferencji dla kobiet w Europie?

Cel na ten rok to trzy tysiące, a ile będzie, zobaczymy w listopadzie. Natomiast jeśli chodzi o pozyskiwanie partnerów, to przede wszystkim trzeba wiedzieć i wierzyć, w to co się chce zrobić i przekonać ich do tego, że to jest ważne. I wymyślać takie rozwiązania, które pozwolą partnerom realizować ich cele. Przykładowo, jeżeli moją misją jest zwiększanie udziału kobiet w obszarze technologii i przez różne działania staram się to realizować, to też chcę tworzyć takie rozwiązania, które pomogą moimi partnerom realizować ich misję. Misję, która może brzmieć dokładnie tak samo, albo być sformułowana nieco inaczej. Na przykład, chcemy rekrutować kobiety do siebie i zatrudnić więcej kobiet. Bo to jest dla nas ważne i tak się robi, a badania oraz praktyka wskazują na to, że zatrudnianie kobiet przynosi lepsze efekty, również biznesowe. Także tworzenie takiego projektu, przy którym oni mogą realizować swoje cele, ale jednocześnie ty nie gubisz swojej misji, jest jednocześnie bardzo trudne i ważne w tym wszystkim.

Czyli istotne jest takie twarde zakotwiczenie w szeroko rozumianych celach biznesowych tych firm?

Jeżeli oczywiście tak da się zrobić. No bo są działania, gdzie to nie jest możliwe. Na przykład walka z przemocą wobec kobiet. Musi to być czysto misyjne. Po prostu chcemy żyć w lepszym świecie i trudno nam dodać do tego jakieś biznesowe aspekty.

Akurat w przypadku działalności na rzecz kobiet w technologiach okazało się, że to co  dekadę temu robiliśmy pioniersko i zupełnie w zawieszeniu w niczym w naszym kraju, łamiąc pewne stereotypy i też budząc duże zainteresowanie, stopniowo stało się pewnym mainstreamem i wymogiem działania dla wielu podmiotów. Więc tutaj bardzo nam udało. Chociaż to nie jest tylko tak, że się udało, bo trzeba rozumieć świat, w którym jesteś i działasz. Wyprzedzać pewne trendy.

Z jednej strony wpisałaś się w trend, ale z drugiej strony można powiedzieć, że spijasz śmietankę z tej pracy, którą włożyłaś
w swoje projekty w czasie ostatnich 10 lat?

Tak, ten trend zaczęliśmy tworzyć, nie wiedząc, że on w pewnym momencie stanie się modny i mainstreamowy. Byliśmy osamotnieni i nagle jesteśmy na czele mainstreamu. Także tutaj jest taka historia sukcesu. Ale wydaje mi się, że w każdym działaniu, które jest prowadzane konsekwentnie, długo, z sercem i z pomysłem, przychodzi taki moment. Kiedy wszystko po prostu zaczyna się kręcić i tutaj tak się wydarzyło. Ale gdy myślę o przyszłości to mam już pomysły, co będzie dalej, gdzie będziemy szli. Takie pola i działania, które jeszcze teraz wydają się trochę bez sensu. Trzeba mieć wizję i wtedy jest łatwiej.

Mówiłaś o  skalowaniu i o tym, że biznes czy pomysł na inicjatywę musi nabrać pewnego rozpędu.
Gdybyś mogła podzielić się twoimi trikami, jak najlepiej i najskuteczniej rozkręcać własnej inicjatywy?

U mnie to jest akurat wyjątkowo proste. Dlatego, że ja po prostu naprawdę kocham to, co robię. To jest moja pasja. I oczywiście mam też różne inne swoje zainteresowania, ale naprawdę z przyjemnością spędzam czas prywatny realizując mają pasję, dbając o nią.

I to jest coś, co mnie fascynuje i cieszy. I nie ma tu żadnych granic, więc to rozkręcanie moich działań, jest efektem tego wszystkiego. Również tego, że budujesz pewną sumę osób, które wiedzą, co robisz. I ty po prostu chodzisz i opowiadasz o tym, co kochasz i to jest cudowne. Właśnie o to tutaj chodzi. Żeby zrealizować jakieś działania musisz mieć pewną sumę osób, które o tym wiedzą i są gotowe cię wesprzeć. Oczywiście nie wszystkie osoby, którym opowiesz o tym, co robisz, będą gotowe ci pomóc. Ale jeżeli wykonasz swoją robotę, a jest to dla ciebie przyjemność, no bo przecież to twój pomysł i twoje dziecko, to po prostu naturalne jest to, że to robisz. I wśród tych osób znajdą się osoby, które jeszcze głębiej w to wejdą. Oczywiście wszystko wymaga czasu.

Czyli nie tyle wsparcie powiedzmy reklamowe, PR-owe, czy zaczynanie od pozyskania partnerów, co bardziej właśnie szukanie grup, stowarzyszeń, w które możesz się wpisać?

Wszystko to się splata i działa trochę równocześnie. Także przede wszystkim chodząc i opowiadając swoją historię, mówiąc o tym, co jest dla ciebie ważne, budujesz swój wizerunek w danym obszarze. Czyli jak ja wchodzę to wszyscy wiedzą, że to jest Bianka od kobiet w technologiach albo wręcz Bianka od technologii. I zaczynają cię identyfikować z tym pomysłem. Więc potem, gdy napotykają na różnego rodzaju działania, wyzwania, inicjatywy, spotykają ludzi i gdzieś na ten obszar trafiają, to oni już ciebie z nim kojarzą. I w związku z tym, z części tego typu interakcji może coś fajnego się narodzić. Jakiś fajny pomysł, zbieżność. Ktoś kogoś poleci. Gdzieś zaproszą cię w jakiejś roli i na tym budujesz, budujesz, budujesz dalej. A jeśli mówisz o mediach, czy działaniach PR, no to przede wszystkim początkowo nie stać cię na bardzo profesjonalne działania. Raczej starasz się załatwić sobie zainteresowanie mediów, które nie jest odpłatne. Które wynika z tematu, który zainteresuje media i będzie kojarzyć im się z twoją osobą. Natomiast jeśli mówimy o działaniach PR to teraz to są raczej social media, rzeczy miękkie, relacje, relacje i jeszcze raz relacje.

Wiele osób, które zaczyna działać w obszarach społecznych, mówi wprost, że mają świetny pomysł, ale nie mają środków, żeby go realizować.

Ja sobie średnio wyobrażam sytuacje, gdy masz pomysł i nie masz tego problemu. Tylko przede wszystkim musisz dokładnie wiedzieć, co chcesz zrobić. I tak naprawdę, jeśli dokładnie wiesz, co zamierzasz. Masz to dokładnie przemyślane. Wiesz, że jest to potrzebne i jest na to miejsce oraz czas, to środki również się znajdą. Ja nigdy w życiu nie zrobiłam projektu, widząc, że na przykład są ogłaszane granty na dane działania.

Po prostu zawsze sama wymyślałam, co chcę zrobić. I szukałam do tego ścieżki. W naszych działaniach w Fundacji Perspektywy nauczyliśmy się działać w taki sposób, że budujemy pewną konsekwentną ścieżkę działań i dopraszamy do nich partnerów. Nie robimy projektów dla nich. Tylko razem realizujemy projekty, które wpisują się w naszą misję.

Raczej nie korzystamy też ze środków publicznych. Bo to zawsze wymaga pewnego naginania działań do aktualnej polityki. I my tego nie robimy. Natomiast nie mówię, że stuprocentowo, ale bardzo małym stopniu. Kiedy są jakieś zmiany polityczne czy jakieś utrudnienia, nas to nie dotyka. Dlatego gdy przychodzą do nas jakieś organizacje kobiece i pytają, co mają zrobić, bo stracili dostęp do grantów, bo mieli tylko jedno źródło, wiemy, że to nie jest dobra droga.

Złośliwi mogliby powiedzieć, że od początku stało za tobą wydawnictwo.

Nie ma w tym nic złośliwego. Fundacja została powołana przez wydawnictwo i jest pewną agendą wydawnictwa. Natomiast jak się spojrzy na samo wydawnictwo to też nie jest wielka organizacja, więc nie ma się tu czym aż tak ekscytować. Oczywiście stoi za nami doświadczenie ludzi, którzy tam pracują, dziennikarzy, czy obecność chociażby studia graficznego oraz studia IT. To jest duże wsparcie. Także zdecydowanie byłoby bardzo trudno bez tego. Natomiast nie wyobrażajmy sobie, że to  jest Axel Springer.  Tylko po prostu organizacja, która daje  nam dostęp głównie do studia graficznego i IT. Natomiast to można też zrobić rynkowo. Więc to nie jest aż tak wielki problem.

W Polsce jest tak, że organizacje społeczne powstają z niczego i szukają środków. I to jest taka nasza Polska specyfika, bo na przykład w Stanach Zjednoczonych, gdy organizacja nazywa się fundacją to zazwyczaj ma do dyspozycji jakiś fundusz. I dopiero jak ma ten fundusz, to stara się nim mądrze gospodarować. U nas jest zupełnie odwrotnie.

Wiesz, ta sytuacja nigdy w zasadzie nie jest komfortowa. Natomiast jeżeli chcemy działać nonprofit i społecznie to się z tym po prostu mierzymy. Możemy iść do organizacji trochę bardziej established, dużej fundacji i działać w jej strukturach. Albo robić coś swojego i wówczas borykać się z różnego rodzaju problemami. Ale mi to sprawia pewną przyjemność. Bo to jest takie krok po kroku rozwiązywanie pewnego problemu. I budowanie z tego czegoś fajnego, nowego. I czasem myślę, że gdybym robiła konferencję i miałabym na nią z góry dostępne środki, to mogłabym się w tym nie odnaleźć.

Byłoby za łatwo?

Taki komfort finansowy jest dla mnie niewyobrażalną sytuacją. I dużą część moich zadań stanowi właśnie zdobywanie funduszy.

Zdradź teraz trochę kulis. Jak długo trwa zdobycie funduszy na tak dużą konferencję?

Od momentu kiedy wymyślisz, że chcesz ją zrobić aż do chwili jej realizacji. Także tu nie ma momentu kiedy zaczynasz i kończysz, to trwa non stop i potem dalej po realizacji. W przypadku naszej konferencji trwało to rok.

Natomiast, gdy pytasz o tych partnerów, budowanie relacji, to bardzo ważne jest to, żeby dać ludziom szansę, żeby coś zrobić, żeby wzrosnąć. Bo często oni podświadomie szukają tej ścieżki. Czyli po prostu musisz powiedzieć co robisz, czego potrzebujesz. Jak widzisz ich rolę w tym koncepcie i po prostu zaproponować określone działanie. I w zaskakująco wielu przypadkach okazuje się, że te osoby po prostu czekają na twoją ofertę.

Czyli wstrzelić się w czyjś obszar?

Tak, tylko chcę to podkreślić. Zadziwiająco często inni ludzie czekają na możliwość zrobienia czegoś. Czasami to są na przykład reprezentacji dużych firm, którzy czekają na to, żeby wejść w twój projekt i go wesprzeć, zaangażować się w działania. A czasami to osoby prywatne, które nawet nie wiedzą, że chciałby coś zrobić. Tymczasem okazuje się, że gdy coś im zaproponujesz, to nagle są bardzo chętne.

Czy to znaczy, że osoby prywatne również wspierały tak duży projekt jak ostatnia konferencja?

Zdecydowanie tak, bo wspieranie projektu odbywa się na bardzo wielu poziomach i  płaszczyznach. Proszenie o wysłanie informacji, o cokolwiek, to jest już rodzaj wsparcia. Prywatni darczyńcy w Polsce też istnieją. Więc to wszystko się dzieje.

Wydaje mi się, że wspomniane wcześniej identyfikowanie tematyki z daną osobą jest bardzo ważne, bo dzięki temu ludzie wiedzą czym się zajmujesz i mogą do ciebie przyjść z propozycją.

Byłaś też autorką akcji „Nie czytasz, nie idę z tobą do łóżka” i to też taki przykład dobrego wstrzelenia się w temat.
Skąd bierzesz pomysły, inspiracje na to, żeby tematy wydawałoby się mało interesujące opakować w tak ciekawy sposób?

Akurat jeśli chodzi o tą akcje, to ja akurat znajdowałam się wtedy w bolesnym procesie tworzenia doktoratu i byłam tym bardzo zmęczona. Generalnie siedziałam w domu, nudziłam się i nie mogłam zmusić się do pisania. I bardzo potrzebowałam jakieś odskoczni, a ta akcja była moim remedium. Po prostu stwierdziłam, że czegoś strasznie potrzebuję. I to jest taki przykład zainspirowania ludzi do tworzenia tej akcji na zupełnie niekomercyjnej bazie. No i to było super, tylko wtedy ja miałam na to czas. Bo ja ten czas wolałam przeznaczyć na moją akcję niż na doktorat. I zagłębiłam się w to bardzo. I dokładnie tak jak wcześniej opowiadałam. Chodziłam i przedstawiałam wszystkim mój pomysł i całą historię. I udało mi się trafić na ludzi, którzy też byli w pewnym sensie zagubieni w swoim życiu. Mieli jakieś przestój czy jakąś taką przestrzeń do zagospodarowania. I to jest strasznie ważne, aby znaleźć ludzi, którzy właśnie w danym momencie, mogą coś zrobić. Bo to są takie chwile, gdy na przykład kończymy z kimś związek i nagle mamy strasznie dużo czasu do zagospodarowania. Chcemy go wypełnić czymś nowym. Albo na przykład właśnie zmieniamy miejsce zamieszkania. Przy wolontariacie to zaangażowanie społeczne to jest klucz. Żeby znaleźć taką przestrzeń u innych osób i coś im zaproponować.

No i właśnie nam się udało, zaczęliśmy razem realizować ten projekt. Rozwijaliśmy wystawy, jeździliśmy i robiliśmy takie świńskie czytanki, także teatralne. Zaangażowaliśmy aktorów, fotografów, zrobiliśmy masę happeningów. Właśnie to dokładnie pokazuje, że ludzie pragną te rzeczy robić. Tylko trzeba im to powiedzieć i trafić w dobry moment. Ludzie naprawdę chcą robić cudowne rzeczy. Zarówno dla siebie, dla ciebie, dla innych ludzi. I to procentuje potem w innych obszarach. Mieliśmy wtedy współpracujących z nami za darmo 160 fotografów. Działy się niesamowite rzeczy.

Czyli ty chodzisz, zarażasz, a później to się kreci?

Nie jest to pasmo nieustających sukcesów, ale wiem, że się da. Po takiej akcji jak „Nie czytasz nie idę z tobą do łóżka”, wiem, że  wszystko jest możliwe, naprawdę. Bo to była akcja bez wydanej złotówki, która wygrała nagrodę Złotego Spinacza.

Jak ta konkretna akcja wpłynęła później na to, co udało Ci się zrealizować z kobietami w nowych technologiach?

No właśnie, ja już wiedziałam, że się da. A przede wszystkim wiedziałam, że jest bardzo duża rola tej chęci zaangażowania ludzi. Bo jeżeli oni się mogli w coś takiego zaangażować, to znaczy, że mogą we wszystko się włączyć i jest to kwestia znalezienia odpowiednich ludzi. I wiedziałam, że tak naprawdę budżety są kwestią wtórną. Oczywiście pewne działania są niezbędne. Ale kluczowi są ludzie, którzy chcą się zaangażować.

Muszę kiedyś zobaczyć cię w akcji, jak przekonujesz innych, bo chyba masz do tego wyjątkowy talent.

Prawdopodobnie nie byłabym dobrym sprzedawcą. Bo nie umiałabym przekonać kogoś do czegoś, co nie jest moje, albo w co nie wierzyłabym w stu procentach. Natomiast gdy mówisz o czymś, w co wierzysz, to nie musisz mieć idealnej dykcji ani być przepiękna, przemądra. To nie musi być coś nie z tej ziemi. Wystarczy wierzyć.

A co jeszcze radziłabyś kobietom, które chcą przekonywać innych do swoich pomysłów i inicjatyw poza rzeczami,
o których już wspomniałaś?

Przede wszystkim miej to swoje pole. Spróbuj je sobie dookreślić. Ono się może zmieniać w czasie, rozrastać albo zmniejszać. Ale to musi być Twoje pole i miej naprawdę przekonanie w sobie, że to jest ono strasznie ważne i wiedz, co chcesz na nim zdziałać. To też się będzie kształtować w czasie. I wtedy zacznij z tym chodzić po świecie. I to jest najważniejsze. I potem te szanse będą się otwierać. Trzeba tylko być na nie uważnym.

I być kimś z, ja to nazywam, rysem Aspergera. Liczy się to, żeby się nie zniechęcać i nawet wracać z czymś trzy razy. Nie mówię, żeby być natrętnym, nachalnym, bo tego nikt nie lubi.  Ale po prostu, żeby przy odmowie, czy gdy coś nie pójdzie po naszej myśli, mimo wszystko próbować dalej.

Czyli trochę jak z tymi wyspami, do których wracasz z powrotem?

Tak, po prostu wytrwałość jest ważna. Nie róbmy niczego w krótkiej perspektywie, bo tak naprawdę zawsze najtrudniej jest wystartować. Także jak już wystartujemy, to potem Idźmy dalej. Żeby to nie było tak, że startujemy, coś nam nie wyszło, no to nowy start. Bo to jest za dużo wysiłku i za dużo zasobów. Działania w długiej perspektywie mają największy sens. A jeżeli chodzi o działania społeczne, to tylko takie przynoszą jakąkolwiek zmianę. Więc myślmy w długiej perspektywie.

Czego wobec tego życzyć ci w tej długiej perspektywie?

Teraz, od czasu Perspektywy Women in Tech Summit, bardzo podoba mi się sytuacja w której jesteśmy. Cieszę się, że robimy największy event dla kobiet w technologiach w Europie w ogóle. I to jest ekscytujące z natury. To co mi się jeszcze bardziej podoba to fakt, że robimy drugi największy event technologiczny w Polsce. Wiesz, to jest taka nowa sytuacja i zaczęliśmy też badać, jak to globalnie teraz wygląda. Więc życz mi, żebyśmy zaczęli patrzeć na wszystko z perspektywy osiągnięć globalnych. Żeby nasza inicjatywa wyniosła nas na zupełnie inne wody, robienia czegoś dużego i bardzo ważnego.  Co daje szansę rozwijania skrzydeł i mi osobiście, ale też innym kobietom.

Trzymam kciuki i mam nadzieję, że za chwilę zaproszę cię, żebyś  powiedziała mi, jak się to robi na cały świat.

Dzięki wielkie!

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.